Nowy użytkownik
daniel craig zdecydowanie pasuje do nowej roli bond'a.silny i meski.duzo gorzej pasowal pierce,ktory zdecydowanie bardziej mi przypomina amanta anizeli agenta 007.jest to moja subiektywna opinia.chcialem jeszcze tylko dodac,iz niektore posty sa pozbawione sensu.a heinz ma jakies kompleksy chyba,bo tak sie goraczkuje nad tym cragiem.
Offline
james colinello napisał:
daniel craig zdecydowanie pasuje do nowej roli bond'a.silny i meski.duzo gorzej pasowal pierce,ktory zdecydowanie bardziej mi przypomina amanta anizeli agenta 007.jest to moja subiektywna opinia.chcialem jeszcze tylko dodac,iz niektore posty sa pozbawione sensu.a heinz ma jakies kompleksy chyba,bo tak sie goraczkuje nad tym cragiem.
W stu procentach Cię popieram ziomuś
A Casino Royale to chyba najlepszy film:D
Offline
Virus napisał:
A Craig jak Craig maszyna do zabijania taki powinien być Bond jak dal mnie CRAIG najlepszy.
Bond nie powinien być maszyną do zabijania, takikch filmów akcji jest MULTUM. Bond to nie tylko same walki, ale także świetne dialogi, oraz takie charakterystyczne elementy, które przeszły do kanonu kina. Casino Royal ma wszystkie te zalety, a Quantum ma tylko akcję.
Offline
Nowy użytkownik
craig sie nie nadaje!!!!!!!!!!!!! nie pasuje wyglądem (jest blondynem-rudym) nie ma klasy tak jak moore lub connery i wogule!!!!
to jest moje zdanie
Offline
Widzę, że większość tutaj piszących nie jest do końca obiektywnych, naoglądaliście się za dużo Sean'a i Rogera. Daniel jest doskonały, świetnie gra. Co do koloru włosów, nareszcie jakaś odskocznia od stereotypu. Craig to doskonały aktor dla tej roli, nie mogę się doczekać kolejnego filmu i mam nadzieję, że obecny 007 podpisze kontrakt na kolejne produkcje. Pozdrawiam obiektywnych.
edit: Casino Royale zdecydowanie najlepszy.
Ostatnio edytowany przez gagaar (2010-08-01 19:45:06)
Offline
Craig moim skromnym zdaniem to drugi najgorszy Bond w historii filmów w ogóle. Czemu drugi? Z oficjalnych (MGM) to pierwszy, lepszy był George Lazenby. Mało kto wie że światło dzienne ujrzały jeszcze dwa NIE wchodzące do oficjalnego cyklu filmy, jeden telewizyjny z Barrym Nelsonem i komedia na fali popularności tych oficjalnych z Davidem Nivenem. Ten ostatni jest moim zdaniem najgorszy.
Uzasadnię swoją opinie, Bond Craiga został wypruty z większości kluczowych cech Tego bohatera. Poza dobrze skrojonym garniturem i zegarkiem z 48 letniej historii zostało prawie nic. Wietrznie kamienna twarz, zero błyskotliwości, wygląd jak osiłek z siłowni i te teksty na poziomie ucznia gimnazjum. Z zalet? Jego Bond pasuje bardziej jako kont-produkcja Naszych sąsiadów Rosjan. Jako agent KGB, sprawdził by się idealnie.
Offline
Co do Mondeo kolega jb007 ma rację, wtedy to był pełen czad. Nówka sztuka, jak się nie mylę światowa premiera tego auta właśnie w Casino nastąpiła. Chociaż nasz agent jeździł już znacznie gorszymi autami od Forda Mondeo w swej karierze.
Offline
Lista osób, które zarejestrowały się z powodu wątku o Craigu znowu wzrosła. Dawno nikt tu nic nie pisał, ale mnie osobiście krew zalewa jak widzę Cassino Royale albo Quantum of Solace, więc uważam za swój obowiązek napisać tu kilka słów. Po pierwsze, próba dostosowania zachowań Bonda do dzisiejszych czasów i związana z tym zmiana formy filmu to był poważny błąd. Bond jest postacią anachroniczną, wiktoriańskim gentlemanem i próba zrobienia z niego zabijaki i mordercy to niewypał. Bond to owszem, nie jest komedia, ale to nie jest też poważny kryminał. Bond to Bond, unikalna forma filmowa łącząca w sobie cechy wielu gatunków, głównie tych dwóch wymienionych. To spowodowało, że każdy lubił Bonda i każdy chciał go oglądać. Specyficzny angielski humor, nienaganne maniery to była cecha agenta 007. Jak ktoś słusznie napisał, Bonda najlepiej definiuje scena ze "Świat to za mało", kiedy Brosnan poprawia krawat po zanurkowaniu tą amfibią. Daniel Craig natomiast robi wszystko na opak - nie ma w jego Bondzie krzty dawnej, angielskiej kultury, dowcipy ograniczają się do podwórkowych tekstów w stylu: "świat się dowie, że przed śmiercią drapałeś mnie po jajach", i w przeciwieństwie do poprzednich nie uwodzi i nie fascynuje kobiet, tylko je dyma (podobne grzechy miały ostatnie filmy z Brosnanem, choć nie było to aż tak wyraźne). Ktoś mówił, że Bond Craigowy jest podobny do Bonda Daltona. Nic bardziej mylnego. Dalton grał z większą nutą melancholii niż inni (może oprócz Lazenby'ego), ale potrafił też być kulturalny i czarujący, czego o zabijaku Craigu powiedzieć się nie da. Na dodatek właśnie ważną cechą Bonda było to, że załatwiał kafarów dwa razy większych od siebie bez większych problemów, a potem tylko otrzepywał garniak. Próba zrobienia takiego ludzkiego Bonda, który obrywa i krwawi jest pomyłką. Bond to Bond, nie zwykły śmiertelnik i chęć zmiany tego jest poważnym grzechem nowych filmów.
DCinB!
Offline
Siłą serii jest właśnie to, że każdy z filmów był dostosowywany do czasów, w których był kręcony. Strasznie dużo ludzi zakodowało sobie jeden i ten sam wizerunek Bonda. Nie neguję tego w żaden sposób, bo każdy może i powinien wyciągać z tych filmów to co najbardziej lubi.
Zauważcie, że naprawdę wielu ludzi dobijały już historie typu końcowych filmów z Brosnanem. Oczywiście nie była to jego wina - tylko scenariuszy. Świat mocno zauroczyła seria o Bournie, a Casino Royale jest dla mnie idealnym połączeniem jednego i drugiego. Bond musiał się zmienić, żeby przyciągnąć też nowych, młodych fanów.
Ja osobiście tak samo często wracam do starych odcinków serii jak i do nowych. Jasne, że marzy mi się film o Bondzie na miarę starych z zarówno przystojnym, szarmanckim jak i twardym Seanem - ale wtedy chciałbym, żeby fabuła rozgrywała się w czasach 60-70.
Szanuje Wasze zdanie - wiele osób uważa podobnie. Dla mnie jednak postać Bonda może i powinna się zmieniać. Dzięki temu mamy już 23ci film i dalszym nie widać końca, bo pokolenie po pokoleniu znajduje w nim coś dla siebie.
pozdrawiam
Offline